niedziela, 18 listopada 2007

Awangardowa sztuka która wkrótce uderzy deski teatrów, ale najpierw uderzy Cię w czerep.

KOBIETA WYSOKIEJ KULTURY U SZEWCA (i jego czeladnika)!!!!!!

Dramatis personae:

SZEWC - zwany też "majster"; mężczyzna w wieku średnim o brwiach przyprószonych siwizną, którego nagłe zawirowania w życiu rodzinnym zmusiły do porzucenia studiów polonistycznych oraz amatorskiego teatru na rzecz oddania się zawodowi szewca w charakterze jedynego żywiciela rodziny

CZELADNIK - zwany też "uczniem", chłopak około 17-letni, przyjęty przez Szewca na praktyki w ramach programu oświatowego lokalnej zawodówki, jego najczęstszym zajęciem u Szewca jest zawiązywanie butów w sznurówki na przeróżne sposoby

KOBIETA WYSOKIEJ KULTURY - młoda, około 25-letnia absolwentka elitarnej szkoły ekonomicznej, odnosi liczne sukcesy w życiu zawodowym jak i towarzyskim, pomimo tego jest wciąż stanu wolnego - WAŻNE: Bardzo ładna, jednak nie jest to typ urody "blacharskiej" czy też "wixowej"

SCENA 1:
Ciasny zakład szewski w starej, zaniedbanej kamienicy w nienajpopularniejszej dzielnicy. Miejsce urządzone jest bardzo surowo, żeby nie powiedzieć: obskurnie; kilka prostych taboretów, półki z butami dla klientów (niemal pustą), za rogiem przy radiu siedzi Szewc rozwiązując krzyżówkę jednym okiem i czytając "Wiwat Aspidistra" Orwella drugim okiem, wzdycha miarowo - zarówno z braku klientów jak i utraconej świetlanej przeszłości. Na jednym z taborecików spoczywa Czeladnik zawzięcie wiążąc supełki na sznurowadłach

Kobieta Wysokiej Kultury (wchodzi):
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! Przynajmniej tak zwykła mówić moja mama wchodząc do zakładu szewskiego, choć w dzisiejszych czasach przemian nie mogę być pewna wyznania, dlatego mówię też: Niech będzie pochwalony Allah i Mahomet, niech będzie pochwalony Thor i Odyn a także niech będzie po trzykroć pochwalony Zaratustra!

Czeladnik (spogląda na kobietę pełnym porządania wzrokiem):
Dobry! Co, pani z bucikiem? Pani da, ja obejrzę.

(po dłuższej chwili gęstego skupienia):

Nie wiem co z nim jest, bo ja tylko uczeń na nauki do majstra przyszedłem. Ja zawołam! MAAAAAAAJSTER! MAAAAAAAAAAJSTERRR!

Szewc (wchodzi dostojnym, wyniosłym krokiem trzymając okulary w jednej ręce, iście szekspirowskim wzrokiem spogląda wpierw na Kobietę Wysokiej Kultury, a następnie na Czeladnika, na widok buta w rękach chłopaka serce podskakuje mu do gardła):
Dzień dobry pani.

(nagle odwraca się do Czeladnika, patrzy z przerażeniem):

Na Swaroga! Chłopcze! Plugawe twe dłonie niegodne są dotykać pantofelka czcigodnej pani.

(puszcza oczko do Kobiety, spogląda na nią):

Niech pani wybaczy, dzieciakowi; młody jest i głupi. Ale nic to, rzeczony pantofelek spoczywa bezpiecznie w moich rękach. W czym tkwi problem, droga Pani?

Kobieta Wysokich Obyczajów:
Mam wszelkie podstawy sądzić, iż odrywa się podeszwa.

Szewc (podnosi złowrogo brew):
Podeszwa?

Kobieta (jej brew się NIE podnosi; żadna):
Tak, podeszwa. W czymś problem? W końcu jest pan Szewcem.

Szewc:
Nie, nie, skądże. Taka oto podeszewa nie jest dla mnie najmniejszym wyznaniem. Prawdę mówiąc, mam wrażenie, że nawet czeladnik poradziłby sobie z tym zadaniem. Chociaż nie, ten i tak wszystko spieprzy.

(ogląda przez chwilę odklejającą się poszewę pod lupą, po czym nagle odwraca się do Kobiety):
Pozwoli pani, że odmówię krótką modlitwę do Boga Butów?

Kobieta:
Ależ oczywiście. Nie wiedziałam że istnieje Bóg Butów.

Szewc (podnosi but na rozłożonych rękach wyciągnięty w stronę okna; zaczyna gromkim głosem):
"O wielka Pumo,
sznurówko i gumo,
daj mi siłę i dłoń jak kobyłę,
aby dokonać naprawy buta tego
na chwałę proroka naszego Pelego"
Dobrze, teraz mogę zabrać się do pracy.

Kobieta (głęboko wstrząśnięta i skonsternowana):
Odnoszę wrażenie, że dzieje się tu coś naprawdę dziwnego.

(z przerażeniem zauważa, że Czeladnik wyciąga spod taborecika parę indyjskich tabli i zaczyna na nich rytmicznie grać; w głębi pokoiku Szewc wkręca bucik Kobiety w imadło po czym wyciąga zza rogu sitarę i zaczyna na niej grać, wydobywając płynne, hipnotyczne nuty. Na kolanach mężczyzny Kobieta dostrzega zeszyt nutowy podpisany "Największe hity Ravi Shankara". Jednym susem podbiega do imadła, wyrywa nienaprawiony bucik i ucieka do drzwi, zatrzymuje się jednak w ostatniej chwili):

Cholerni sekciarze! Hipisi! Narkomani! Nu Ejdż! Plugawicie nasze ziemie! Żegnam.


Kobieta wychodzi trzaskając drzwiami i nie płacąc, nie przeszkadza to jednak zupełnie Szewcowi i Czeladnikami, którzy nieczuli na wszelkie sygnały świata zewnętrznego, pogrążyli się z pomocą muzyki w tantryczne orgie sponsorowane im przez wielkiego Boga Butów.

KONIEC / THE END / ENDE.

Jakub Adamek, Krobia 23 października 2007

Brak komentarzy: